facebook

środa, 12 września 2012

Grali jak zawsze wygrali jak nigdy



Wynik lepszy od gry 
    

Po koszmarnie słabym spotkaniu Polska pokonała Mołdawię 2-0.  Wynik dobry, bo dający 3 punkty, ale to jedyna pozytywna kwestia tego spotkania. Gra była beznadziejna, wystarczy powiedzieć że do 70 minuty mecz był wyrównany, a w statystykach po pierwszej połowie Mołdawia była lepsza. W początkowych minutach meczu graliśmy zaskakująco źle. Oczekiwanie na wysokie zwycięstwo było ogromne. Graliśmy fatalnie. Niedokładnie, nieskładnie, bez pomysłu. Jedna sytuacja w pierwszych trzech kwadransach Saganowskiego to zdecydowanie za mało. Prowadziliśmy po trafieniu z karnego Błaszczykowskiego. Jednak schodzących na przerwę piłkarzy żegnały gwizdy. Jak najbardziej zasłużone, bo ciężko było się dopatrzeć ambicji, determinacji, zaangażowania, nie mówiąc o dobrej grze. Gdyby goście byli bardziej skuteczni prowadziliby. Proste błędy obrońców o mało co nie doprowadziły do tragedii. Najbardziej rozczarowywała gra środkowych pomocników. Borysiuk i Polański zachowywali się jak dzieci we mgle, byli całkowicie zagubieni. Tracili piłki, podawali niedokładnie. Brakowało spokoju, panował chaos. Nie było reżysera gry.

Druga połowa i od samego początku ataki Mołdawii. "Biało-czerwoni" wybijali piłkę z pod własnej bramki, rozpaczliwie się broniąc, ze 141 drużyną rankingu FIFA. Długo drżeliśmy, bo było blisko utraty gola. Od czwartego kwadransu gry na boisko wszedł za Marka Saganowskiego, Waldemar Sobota. Zawodnik Śląska Wrocław szarpał, biegał, starał się i wypadł nieźle. Do 60 minuty ciągle się broniliśmy. Grając z bardzo przeciętną drużyną, na własnym stadionie, przy 30 tysiącach widzów, mając piłkarzy klasy światowej typu Piszczek, Lewandowski, Błaszczykowski  tylko wybijaliśmy futbolówkę. Nie mieliśmy pomysłu na grę. Dwadzieścia minut przed końcowym gwizdkiem na boisku pojawił się Artur Sobiech, bramkostrzelny ostatnio jak mało kto. Ożywił grę, zagrał dobre spotkanie. Z drugiej strony Mołdawia miała co raz mniej sił, a nasi strzelili w końcówce aż 3 gole. Dwa co prawda ze spalonego, ale trzecia bramka została uznana. Kuba dośrodkował do Kuby ten uderzył głową i 2-0. Błaszczykowski asysta Wawrzyniak gol. Chirurgiczna precyzja w tej akcji bardzo się przydała. Na ostatni kwadrans wszedł Krychowiak po urazie Borysiuka. 

Oglądając ten mecz, ani przez sekundę nie miałem wrażenia że nasza drużyna chce. Ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że gramy mecz o punkty. Trener Fornalik po meczu powiedział, że jego podopieczni wykazali się pełnym zaangażowaniem i nie ma im nic do zarzucenia. Nie widziałem tej determinacji. Najbardziej po za defensywnymi pomocnikami zawiódł Lewandowski. Można mówić, że dostawał za mało piłek, ale gdy ją miał zaliczał straty, robił proste błędy. Jako cofnięty napastnik za Sobiechem wyglądał lepiej. Z taką grą nie mamy czego szukać w tych eliminacjach, a kibice co raz głośniej bedą mówić, że to piłkarze powinni im płacić za obejrzenie meczu. Dlaczego zmieniony został Saganowski? Bo Lewandowski ma nazwisko i został na boisku za zasługi. Grał dużo gorzej. W pierwszej jedenastce widziałbym również Krychowiaka, grał 17 minut ale popisał się kilkoma ciekawymi zagraniami. Pozatym regularnie gra w Ligue 1 w dużo lepszej lidze niż choćby Borysiuk czy Polański, który nie gra w ogóle. Kolejny raz niestety widzimy naszych pozbawionych prądu, bez serca do gry. Po za Błaszczykowskim i Tytoniem, którzy zagrali dobrze absolutnie nikogo nie należy pochwalić. Fabio Capello obecny trener reprezentacji Rosji, a wcześniej m. in. Juventusu Turyn zawsze powtarzał, że szacunku się nie zdobywa, szacunek się ma. Wydaję mi się, że ta reguła między trenerem a naszymi zawodnikami nie istnieje.