facebook

czwartek, 20 sierpnia 2015

Lukratywny Moskal uwięziony w smoczej jamie


Zatrważająco smutna i niezrozumiała polityka Wisły Kraków. Biała Gwiazda poważnie myśli o zwolnieniu legendy klubu Kazimierza Moskala (choć kibice głośno sprzeciwiają się temu bezsensownemu pomysłowi śpiewając Moskal Kazimierz, nie rusz Kazika. bo zginiesz), choć ten w tym sezonie jeszcze nie przegrał, a gra jego drużyny wygląda coraz lepiej.


Ciężko tu jednak mówić o grze drużyny Moskala, bo ten co prawda pracuje w klubie od paru miesięcy, ale dopiero teraz ma prawdziwą okazję, by budować swoją ekipę. Wielokrotnie miał już podrzucane kłody pod nogi, niejednokrotnie też mógł odczuć, że tak naprawdę jest tylko zastępcą. Trenerem na chwilę, który odejdzie, gdy znajdzie się poważna kasa na zatrudnienie kogoś lepszego. Gościa z nazwiskiem.

Działacze Wisły nie chcą pamiętać, że klub nie został wzmocniony, a osłabiony. Zapominają, że z zespołu odszedł chociażby Stilić - jak na polską ligę absolutny geniusz, którego zastąpić niezwykle ciężko. Biała Gwiazda ani o to (poważne transfery do klubu) specjalnie nie zabiegała, ani nie miała na to funduszy, a dziś wymaga cudów. Niemal z dnia na dzień, nie dając spokoju pracy prawdziwej ikonie klubu z Reymonta.

Człowiekowi związanemu z zespołem z Krakowa od lat, znającemu Wisłę lepiej niż własną kieszeń. Wieloletniemu ulubieńcowi trybun, niestrudzonemu walczakowi, piłkarzowi, a teraz trenerowi z miasta smoka wawelskiego. Prawdziwej legendzie.

Piszę o zatrważająco smutnej polityce klubu, ale czy w ogóle jakakolwiek istnieje? Przecież prezes Cupiał potrafił zwalniać, a po sprawach w sądzie, wszelakich wojnach na noże ponownie zatrudniać Henryka Kasperczaka, którego ponoć szczerze nienawidził. Być może dlatego ponownie go przyjął, właśnie po to, by za chwilę go zwolnić i udowodnić, że to on tu rządzi. Udokumentować swoją wyższość. No i przy okazji upokorzyć.

Bardziej ubliżające było jednak zachowanie wobec trenera Petrescu, który po latach znalazł się w wielkim piłkarskim świecie, a z Wisły wyleciał, bo kazał więcej pracować niż inni. Krakowscy lenie poszli wówczas (obstawiam, że musiał tam być Paweł Brożek) jak doskonale pamiętamy na skargę do prezesa, bo "przyjechał jakiś Rumun i zaczął się rządzić". Szkoda, że nikt nie potraktował go wówczas poważnie, bo z tych leni mogłoby dzisiaj coś być, a i Wisła wyglądałaby zupełnie inaczej.

Przez kolejne lata w Krakowie przewinęło się kilku naprawdę porządnych szkoleniowców. Mimo świetnego sezonu, mistrzostwa Polski, a potem wysokiej formy w pucharach, to Maaskant poniósł wszelką odpowiedzialność za kiepskie wyniki Wisły, podobnie jak wcześniej Skorża, który i wygrywał z Barceloną i przegrywał z Levadią. Czy ktoś wtedy pomyślał o zawodnikach, ich grze, podejściu, próżniactwie, leniuchowaniu, bumelowaniu czy tylko o tym, że trener tych grajków źle przygotował? Wina zawsze leży po środku. W tamtym okresie Biała Gwiazda, podobnie jak dziś wymagała gwałtownej przebudowy. Rewolucji kadrowej.

Brak długofalowej wizji klubu to w Wiśle problem dominujący. Jeszcze pare lat temu, gdy kasa się zgadzała, a w Krakowie grali lub wychowywali się najlepsi polscy piłkarze był może mniej widoczny, ale szkółek dla młodych też nie budowano. Brakowało zabezpieczenia juniorów, inwestycji w przyszłość, przez co dziś z najlepszego polskiego klubu XXI wieku zostały tylko wspomnienia.

Dziś nadal nie wiadomo czy Wisła ma grać młodymi czy starymi, czy ma stawiać na Polaków czy obcokrajowców, kto ma prowadzić drużynę, jakie są cele i wymagania. I na jaki okres czasu. Brakuje tu pomysłu. Wyobrażenia. Pasji budowy czegoś wielkiego. W Wiśle dziś nic nie trzyma się kupy, a na koniec - jak to w Polsce - najlepiej zwolnić trenera.

To dokładnie tak jak wyrzucić Hamiltona z F1, bo nie wygrywał wyścigów jadąc maluchem. Moskal póki co nie przegrywa, a z tym składem i ekipą to już wiele. A przy okazji Biała Gwiazda walczy, wygląda dużo korzystniej niż ta prowadzona przez Smudę. Kazik z dotychczasowym dorobkiem w tym klubie zasłużył sobie na szansę z prawdziwego zdarzenia, na wprowadzenie swoich zasad i charakteru. Tak jak swojego czasu Zieliński w Legii.

Tym bardziej, że przykład Jagi jasno pokazuje, że na swoich stawiać warto. Probierz postawił na nieopierzonych małolatów, bo miał 30 kolejek o półtora punktu i jakiś pomysł. Lepszego momentu, by postawić na człowieka swojego, kochanego przez wiślackich kibiców po prostu nie będzie. Niemal żadnego ryzyka, można tylko zyskać. I to naprawdę wiele. Nie bądźcie hipokrytami, drodzy krakowscy działacze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz